sobota, 19 kwietnia 2014

Z punktu widzenia językoznawcy # 2 (Mechanizmy dowcipu językowego w tekstach kabaretu Paranienormalni. Część 1)




Dla wielu osób językoznawstwo może wydawać się skomplikowaną i mało zrozumiałą dziedziną nauk humanistycznych. Faktycznie jest to dyscyplina niezwykle obszerna i zajmująca się językiem na wielu płaszczyznach. Z drugiej strony właśnie dzięki temu możemy poznać język z tylu ciekawych stron. Użytkownicy języka często nie zdają sobie sprawy z tego, że z zagadnieniami związanymi z językoznawstwem spotykają się na co dzień, a jednym z „miejsc”, gdzie mamy z nimi do czynienia są teksty kabaretowe. W dzisiejszym odcinku cyklu „Z punktu widzenia językoznawcy” postaramy się przybliżyć Czytelnikom w jaki sposób kabarety wykorzystują zasoby językoznawcze i jakich mechanizmów używają, aby rozbawić nas językiem polskim. Kabaret, który wybraliśmy do zilustrowania tematu to znana grupa „Paranienormalni”. Zapraszamy do lektury.

Mechanizmy dowcipu językowego w tekstach kabaretu Paranienormalni. 
Część 1.




Polisemia i homonimia


Najczęściej stosowanym przez kabaret Paranienormalni mechanizmem dowcipu językowego jest zjawisko polisemii i homonimii. Pierwsze z nich Słownik Języka Polskiego PWN definiuje następująco: możliwość przypisania danemu wyrażeniu językowemu więcej niż jednej interpretacji semantycznej, czyli mówiąc prościej jest to wieloznaczność wyrazów zależna jednak o kontekstu. Homonimia to według tego samego słownika: identyczność brzmienia i pisowni wyrazów mających różne znaczenia i zwykle też różne pochodzenie. Należy nadmienić, że kwestia odróżnienia obu zjawisk to temat wciąż dyskutowany przez badaczy języka. Dla potrzeb naszego felietonu ważne jest jednak to, że mechanizm budowania dowcipów z wykorzystaniem obu zjawisk jest bardzo zbliżony. 
Żarty, w których są wykorzystane wyrazy wieloznaczne i homonimiczne, odznaczają się naturalną dwoistością semantyczną. W zastosowaniu takich słów kryje się potencjalny komizm oparty na nieporozumieniu i tę właśnie okoliczność wyzyskuje dowcip.
Na polisemii i homonimii w sposób najbardziej naturalny opiera się mechanizm zawiedzionego oczekiwania. Przykładem obrazującym ten mechanizm może być skecz pt. „Blondynka”, gdzie tytułowa bohaterka rozmawia przez telefon ze swoją najlepszą przyjaciółką. Oto fragment ich dyskusji:

– A czekaj! Ty podobno założyłaś jakieś kółko na uczelni? No to co się swojej psiółce nie chwalisz, jakie kółko?
– Metalowe na głowę?! Gabrycha, co ty chciałaś sobie i ludziom udowodnić?

Założyć kółko jest formułą używaną zazwyczaj w sytuacji, gdy mowa o stowarzyszeniu jakiejś grupy osób w określonym celu. Kółko i założyć to jednak wyrazy wieloznaczne i w tym wypadku nie zostały zastosowane w sposób standardowy i zasugerowany na początku wypowiedzi (założyć kółko na uczelni jest sformułowaniem narzucającym nam skojarzenie o kółkach tworzonych w placówkach oświatowych). Formuła założyć kółko uległa udosłownieniu i oznacza tutaj włożenie sobie na głowę metalowego kółka. Mechanizm zawiedzionego oczekiwania polega właśnie na tym, że zostaje przywołane znaczenie zupełnie inne niż można było się tego spodziewać na początku. Mamy tu do czynienia z obocznością treści dosłownej i wtórnej, przenośnej. Sąd sugerowany został „zdegradowany”, co tworzy efekt śmieszności. 
W skeczu pt. „Mars” przybyły na obcą planetę Ziemianin jest zaskoczony tym, iż Marsjanie są bardzo dobrze poinformowani o tym, co dzieje się na Ziemi. Pyta ich:

– A skąd wy o tym wszystkim wiecie?
– No, jak skąd? Przecież mamy talerze, nie?
– Aha, latające spodki.
– Nie, antenę satelitarną.

Talerz jest wyrazem wieloznacznym, który pierwotnie oznacza okrągłe naczynie, ale ze względu na podobieństwo kształtów służy także do określenia latającego spodka czy anteny satelitarnej. Akcja skeczu rozgrywa się na Marsie, dlatego pierwszym skojarzeniem nasuwającym się odbiorcy w rozmowie o talerzach jest oczywiście pojazd kosmiczny. Realizacja treści innej niż oczekiwana jest tym bardziej komiczna, że o ile niełatwo jest nam uwierzyć w istnienie kosmitów, o tyle jeszcze trudniej wyobrazić sobie, że mieliby oni korzystać z anten satelitarnych i oglądać w telewizji program o tym, co dzieje się na Ziemi. 
W tym samym skeczu pojawia się kolejny przykład. Marsjanie, opowiadając o swych wycieczkach na Ziemię, wspominają:
 
– Ty, a pamiętasz jak żeś po pijaku tym spodkiem zarył?
– Tyle się Ziemniaków zleciało, że musiałem tam spodek zostawić.
– Gdzie, w Roswell?
– Nie, w Katowicach!

Roswell jest miastem w Stanach Zjednoczonych znanym z rzekomego rozbicia się tam obiektu UFO. Nic więc dziwnego, że kiedy Marsjanie mówią o pozostawieniu na Ziemi spodka, od razu nasuwa się skojarzenie z tą właśnie miejscowością. Odpowiedź okazuje się zgoła inna i bardzo zaskakująca – chodzi bowiem o Katowice, gdzie znajduje się hala widowiskowo-sportowa nazywana „Spodkiem”. Wieloznaczność dotyczy więc tutaj słowa pospolitego, które występuje też pod postacią nazwy własnej. Pomysł jest tym bardziej zabawny, że znany obiekt architektoniczny został przedstawiony jako niezidentyfikowany obiekt latający, pozostawiony na Ziemi przez nietrzeźwego kosmitę.





Ciekawym sposobem budowania dowcipu językowego jest też tworzenie dialogów opartych na nieporozumieniu, wynikającym z wieloznaczności wyrazów. Odpowiedź w takich dialogach uwzględnia inny (niż w intencji pytającego) odcień semantyczny jednego z komponentów składających się na pytanie. Przykład takiego zabiegu znajduje się w skeczu pt. Wesele po chińsku, gdzie pan młody rozmawia z organizatorami wesela: 

– Chwileczkę, panowie… Bo my się chyba nie rozumiemy, panowie. Nie jest tak, jak było
ustalone. Miał być szwedzki stół, no i gdzie jest?
– Jest szwedzki, tam! Szwedzki stół. A tam. 
– Jaki szwedzki stół? 
– No, szwedzki, z IKEŁY. 

Szwedzki stół jest utartym związkiem wyrazowym, oznaczającym sposób serwowania posiłków, który wywodzi się ze szwedzkiej tradycji. W tym przypadku rozmówcy nie doszli do porozumienia, gdyż szwedzki stół został zinterpretowany przez organizatorów wesela po prostu jako mebel wyprodukowany w Szwecji. IKEA (tutaj żartobliwie wypowiedziana jako IKEŁA) jest szwedzką firmą specjalizującą się w sprzedaży oraz produkcji mebli, a w dosłownym rozumieniu dystrybutorem wspomnianego szwedzkiego stołu. Mamy więc do czynienia z ożywieniem zatartej treści elementów frazeologizmu. Zastosowany tu zabieg deleksykalizacji, zwracający się przeciw utartej formule służy tu jako środek parodii, potęgujący komizm wynikający z nieporozumienia między rozmówcami.
Kolejny przykład znajdziemy w skeczu pt. Pan i władca, w którym rodzice rozmawiają o swoim dziecku: 

– Tadeusz, musimy porozmawiać o twoim synu […].
– Co z nim? Mów kobieto…
– Tadeusz, nie zauważyłeś, że on dojrzał
– Do… Ha, ha! Dojrzał, proszę cię?! Co on mógł dojrzeć z taką wadą wzroku? Ha, ha! 
O matko… 

Źródłem nieporozumienia stała się tutaj wieloznaczność czasownika dojrzeć, a także jego konotacja, która zmienia się w zależności od użytej formy (dojrzeć lub dojrzeć kogoś, coś). Matce chodziło oczywiście o to, iż syn wydoroślał i dojrzał. Ojciec odwołał się natomiast do innego znaczenia tego słowa, którym jest ‘zobaczyć, dostrzec’, a ponieważ chłopak ma wadę wzroku, informacja o jego dojrzeniu wywołała zdziwienie i śmiech rodziciela.
W skeczu pt. Modelowa Mariolka organizowany jest pokaz naukowy, mający na celu omówienie jednego z aspektów kabaretu. Tutaj pojawia się następny przykład dialogu opartego na nieporozumieniu:

– Drodzy państwo, żeby omówić kolejny aspekt kabaretu, trzeba posłużyć się modelem
a modelem w tym przypadku będzie… 
[wchodzi Mariolka] 
– Gabryśka! Gabryśka! Gdzie ona jest? Bez wstydu. Gabryśka! […]
– Przepraszam bardzo, ale co pani tutaj robi?
– No bo ja tu miałam być kuwa modelką. 
– Nie modelką, a przykładowym modelem. 
– A, a, o to dobrze, że się przynajmniej nie ogoliłam.

Wspomnianym modelem miała być osoba stanowiąca w celach naukowych wzorzec, przykład. Bohaterka nie zrozumiała jednak idei przedstawienia, uznając je najwyraźniej za pokaz mody. Mariolka chciała wystąpić w roli modelki (kobiety prezentującej modę) i pomyłki nie uświadamiają jej nawet słowa profesora, który oświadcza, że potrzebują przykładowego modela, a nie modelki. Ostatnie zdanie: A, a, o to dobrze, że się przynajmniej nie ogoliłam wskazuje na to, że bohaterka nie uświadamia sobie prawidłowego w tej sytuacji znaczenia słowa model, interpretując je jako ‘mężczyznę prezentującego modę męską na pokazach’ (WSJP Dun). Zarzewiem nieporozumienia stała się tu konfrontacja ludzi z różnych środowisk. Znaczenie terminologiczne zostało zdemaskowane jako potoczne, co daje humorystyczny efekt.





Kabaret Paranienormalni stworzył także teksty, w których dowcip opiera się na oboczności znaczeń dosłownych oraz przenośnych i nie ma charakteru tendencyjnego. Wzbudza natomiast inny rodzaj reakcji komicznej: zadowolenie odbiorcy z nieoczekiwanego odkrycia harmonijnego drugiego planu znaczeniowego w sformułowaniu, początkowo traktowanym jako jednoznaczne (Buttler 2001). W takich żartach obie treści są równorzędne i żadna nie ujawnia się jako podstawowa. Odbiorca znajduje się przez to w stanie komicznie działającej rozterki, gdyż nie wie, jakie znaczenie powinien zaktualizować. Paranienormalni budują takie żarty głównie na zasadzie antropomorfizacji świata przedmiotów i umieszczenia go na wspólnej płaszczyźnie ze światem ludzkim.
Jednym z takich tekstów jest Młotek i gwóźdź, niemal w całości zbudowany na zasadzie wieloznaczności wyrazów. Tytułowym przedmiotom, posiadającym ludzkie cechy i umiejętności, przypisane są słowa, które możemy rozumieć w dwojaki sposób, zarówno dosłowny jak i przenośny. Przykład pojawia się już na samym początku skeczu, gdy Młotek pyta:

– Słuchajcie, nie widzieliście może Gwoździa? Co? Nie, nie bardzo? Taki przybity trochę.
Nie widzieliście? Ooo, jesteś!

Określenie przybity w odniesieniu do gwoździa oznacza ‘umocowany, przytwierdzony’. Zważywszy jednak, że Gwóźdź jest posiadającym cechy ludzkie bohaterem skeczu, słowo to można odczytać także w sensie przenośnym, który w języku potocznym oznacza osobę przygnębioną, zmartwioną. Leksemu tego można więc użyć zarówno w odniesieniu do zjawiska fizycznego, jak i stanu psychicznego. Następnie pojawia się przykład:
– No, gdzieś ty się tyle czasu podziewał, co?
– A tkwiło się to tu, to tam, nie? Co nowego na budowie?

Tkwić w odniesieniu do przedmiotów oznacza ‘pozostawać w miejscu wetknięcia’. W języku potocznym, w odniesieniu do człowieka czasownik ten oznacza także przebywanie w pewnym miejscu, na pewnym obszarze.W kolejnym przykładzie Młotek mówi:

– Łeb mnie strasznie boli, wiesz? No, słuchaj, jak ja się wczoraj nawaliłem z kilofem, tak
żeśmy się skuli słuchaj, no, impreza w „Castoramie” była słuchaj i ci mówię…







Czasownik walić w sensie dosłownym oznacza ‘uderzać’, natomiast skuć – ‘usuwać coś z jakiejś powierzchni uderzając w to młotem, kilofem’. Te znaczenia odnoszą się właśnie do przedmiotów, o których mowa w tym fragmencie. Wyrazy te mają jednak jeszcze inne zastosowanie. W sensie przenośnym używa się ich w języku potocznym w znaczeniu ‘znajdować się w stanie upojenia alkoholowego, upić się’. Tę drugą treść sugerują nam słowa o imprezie i jej nieprzyjemnym skutku, jakim jest złe samopoczucie Młotka (zdanie łeb mnie strasznie boli odzwierciedla stan fizyczny, będący efektem nie tylko dosłownego nawaleniaskucia, ale także metaforycznego).

W podobny sposób zbudowany jest tekst skeczu pt. Papieros. Bohater – Robert – próbujący rzucić nikotynowy nałóg mówi: Normalnie, od rana chodzi za mną papieros. Nie byłoby wątpliwości, co do znaczenia tych słów, gdyby nie fakt, że po ich wypowiedzeniu przed mężczyzną stanął zantropomorfizowany Papieros. Chodzi za mną papieros oznacza metaforycznie, że bohater cały czas myśli o tym, żeby zapalić, natomiast w tym skeczu realizuje się również dosłowne znaczenie tej frazy.
Następnie, podczas rozmowy Roberta z Papierosem padają słowa: Oj, bo ja się wypaliłem chyba. Bohater mógł mieć na myśli wypalenie w sensie dosłownym, ale także i przenośnym, oznaczającym wyczerpanie sił i zapału.

Papieros nie może zrozumieć zachowania bohatera i z wyrzutem mówi do niego: Najpierw mnie podjarałeś, a teraz rzucasz (…) Słowo podjarać oprócz sensu dosłownego ‘zapalić’ posiada także znaczenie przenośne, używane w języku potocznym, głównie młodzieżowym ‘zauroczyć kogoś, pobudzić zmysłowo’. Z kolei czasownik rzucać w języku potocznym jest używany często w znaczeniu ‘opuszczać kogoś, kończyć związek’. Pojawiają się więc aluzje do związku między kobietą i mężczyzną, z tym że w roli płci pięknej występuje tu Papieros. Jest to swoista gra językowa, w której nałóg człowieka przyrównany został do perypetii miłosnych między dwojgiem ludzi.




Papieros próbuje namówić bohatera do złamania postanowienia krzycząc: Rozpal mnie! Poza sensem dosłownym może tu zostać zrealizowane także znaczenie przenośne. Rozpalenie w kontekście erotycznym oznacza rozbudzenie czyjegoś pożądania. Mamy tu więc do czynienia z narzuceniem dwu treści, z których jedna jest niewinna, a druga frywolna.
Widząc, że mężczyzna nie chce ulec pokusie, Papieros zaczyna płakać. Robert komentuje to słowami: No nie rozklejaj się, bo ci się tytoń wysypie, no… Podstawowe znaczenie zwrotu rozkleić się, odnoszącego się do zjawiska fizycznego zostało uzupełnione o znaczenie przenośne, używane w języku potocznym i nazywające zjawisko psychiczne: ‘wzruszyć się, popłakać się’. Bohater w końcu ulega namowom Papierosa i zgadza się z nim spotkać po kolacji. Zadowolony kusiciel żegna się słowami: Dobra, dobra, znam cię, na jednym się nie skończy, przyjdziemy całą paczką, ha! Podstawą tego żartu stała się wieloznaczność słowa paczka, które poza sensem dosłownym posiada także potoczne znaczenie przenośne: ‘grupa zaprzyjaźnionych ludzi’.  

W tekstach kabaretu Paranienormalni pojawiają się także dwa przykłady homofonii. Homofony według Danuty Buttler są to ‘wyrazy identyczne brzmieniowo, lecz różniące się formą zapisu’. W skeczu pt. Blondynka (Nowy chłopak) mamy do czynienia z przykładem homofonii. Mariolka w rozmowie z Gabryśką mówi:

– A co robisz? Bez kitu! Uczysz się? Co ty? Ty, Gabrycha, jak się człek dużo uczy, to
słyszałam, że musi dużo magnezu jeść, wiesz? Masz? Jak nie masz, widziałam na lodówce
masz ten plastik, weź, tylko dużo popij, wiesz?



Związek homofoniczny łączy w tym przykładzie słowa magnez i magnes (oba kończą się spółgłoską przedniojęzykowo-zębową, z tymże jedno z nich dźwięczną, a drugie bezdźwięczną). Pierwsze z nich oznacza pierwiastek chemiczny, będący też makroelementem niezbędnym dla zdrowia człowieka. Drugie nazywa natomiast ‘ciało będące źródłem pola magnetycznego, mające właściwości przyciągania niektórych przedmiotów’ (WSJP Dun). Źródłem dowcipu jest nierozróżnianie tych słów przez Mariolkę, która radzi koleżance, aby zamiast magnezu połknęła magnes. Mamy więc tutaj do czynienia z zamaskowanym absurdem stwierdzenia, gdyż pierwsza część wypowiedzi maskuje znaczenie, które wynika z części drugiej. W momencie realizacji niespodziewanego znaczenia następuje „szok komiczny”.  


Ciekawą odmianą dowcipu językowego są żarty nieopisywane dotąd w polskiej literaturze stylistycznej, określane przez niemieckich badaczy jako „komiczna antyteza” bądź „odwrócenie”. Dowcipy takie zbudowane są z dwóch członów paralelnych wobec siebie pod względem syntaktycznym, treściowo zaś jeden z nich jest odwróceniem sensu drugiego (Buttler 2001).

Głównym bodźcem wywołującym efekt komiczny jest sensowność obu paralelnych części. Takie żarty niewątpliwie zasługują na miano gry i igraszki intelektualnej. Dodatkowym czynnikiem sprawczym komizmu może być ukryte w nich ostrze satyryczne. Poczucie, że w sprawnym i logicznym odwróceniu zawarto jeszcze kąśliwą treść, ośmieszającą lub demaskującą rzeczywistość, intensyfikuje doznania komiczne (Buttler 2001). Potwierdza to przykład pojawiający się w skeczu pt. Kariera na antenie:

– Ja się na Włochach znam, bo Tomek to jest taki typ Włocha, a ja do Włochów to mam
nosa.
– Ta, chyba włochy w nosie.

W powyższym fragmencie rozmowy matki z synem, kobieta twierdzi, że do Włochów ma nosa (frazeologizm mieć nosa do czegoś oznacza ‘mieć wyczucie, dobrze się na czymś znać’). Mężczyzna odpowiada rodzicielce z przekąsem chyba włochy w nosie. Podstawą odwrócenia sensu stała się więc wieloznaczność słowa włochy, będącego jednocześnie augmentatywem wyrazu włosy oraz – gdy piszemy je wielką literą – nazwą własną państwa (w tym przypadku nazwą narodowości, na co wskazuje użyta tu forma dopełniacza Włochów). Przekręcenie treści pełni rolę ironiczną, pokazuje spore wątpliwości syna, co do prawdziwości słów matki. Uważa on, że są to z jej strony puste przechwałki, niemające pokrycia w rzeczywistości, dlatego zmienia ich sens na ośmieszający i kompromitujący kobietę. Żartobliwy efekt tworzy nie tylko zręczne odwrócenie sensu, lecz także degradacja znaczenia i satyryczna wymowa konstrukcji.


Neologizmy semantyczne nie są komiczne w swej istocie, komiczne natomiast może być to, co naturalne, a jednocześnie niecodzienne i zaskakujące. Neosemantyzmy spełniają jedynie drugi warunek, pozbawione są bowiem pozornej tradycyjności. Dowcip wykorzystuje fakt, iż słowo może mieć różne znaczenia realne ze względu na ogólny charakter wyrazu i tworzy dodatkowe, niespotykane dotąd znaczenie. Komiczny efekt zostaje osiągnięty nie tylko poprzez nadanie wyrazowi nowej i zaskakującej treści, ale także przez skontrastowanie jej ze znaczeniem tradycyjnym. 
Żartobliwy mechanizm, polegający na narzuceniu wyrazowi znaczenia odpowiadającego jego budowie można nazwać przewartościowaniem semantycznym. Typowa dla tych formacji swoboda powiązań z podstawą słowotwórczą umożliwia stwarzanie rozmaitych neosemantyzmów.  



W tekstach kabaretu Paranienormalni pojawia się kilka ciekawych neosemantyzmów. Jeden z nich pochodzi ze skeczu pt. Mars, którego tematem jest spotkanie przybyłego na tytułową planetę człowieka z dwoma Marsjanami. Jeden z nich informuje swojego przyjaciela o przybyciu gościa:

– Chłopak dopiero co z Ziemi przyleciał!
– Ziemniak!
– No.
– A wygląda jak burak.

Został tu użyty neosemantyzm mający swe źródła w tekstach typu: Polska dla Polaków, Ziemia dla Ziemniaków, Księżyc dla księży. Ziemniak i Ziemianin to słowa, które mają taki sam wyraz podstawowy, stąd pomysł na zabawny neosemantyzm. Dowcipne jest tu zestawienie nazwy pospolitej warzywa z nazwą własną określającą mieszkańca planety. Mamy tu do czynienia z procesem degradacji i reifikacji językowej, gdyż Ziemianinowi odebrano człowiecze cechy i umieszczono go na tej samej płaszczyźnie, na której znajdują się przedmioty. Dowcip ten powstał przez utworzenie homonimu morfologicznego istniejącego wyrazu, a więc dzięki wykorzystaniu formalnej identyczności słów, będących derywatami od różnych podstaw: (w tym przypadku podstawami są: ziemia – gleba oraz Ziemia – planeta). Obserwujemy tu żartobliwe przewartościowanie słowotwórcze, wyodrębniające w wyrazie wtórny sufiks. Dowcip ten wykorzystuje bowiem fakt istnienia formacji takich jak: Polak, Słowak, Austriak, a więc nazw mieszkańców utworzonych przez dodanie przyrostka –ak. Efekt komizmu potęguje w tym fragmencie także ostatnie zdanie: A wygląda jak burak. W języku potocznym burak to nie tylko warzywo, ale także pejoratywne określenie człowieka bez ogłady. Wybór tego słowa jest motywowany niewątpliwie także przynależnością do tego samego pola semantycznego, co wyraz ziemniak.

Karolina Bożek
 
Koniec części pierwszej.

Bibliografia
Buttler D., Polski dowcip językowy, Warszawa 2001. 
Michał Głowiński, Teresa Kostkiewiczowa, Aleksandra Okopień-Sławińska, Janusz Sławiński, Słownik terminów literackich
 pod red. Janusza Sławińskiego, wyd. drugie poszerzone i poprawione, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk – Łódź
1988. 
Pajdzińska A., Frazeologizmy jako tworzywo współczesnej poezji, Lublin 1993. 
Słownik Języka Polskiego PWN (wydanie internetowe, www.sjp.pwn.pl).
Zdjęcia kabaretu Paranienormalni pozyskane z Internetu. 
Słownik Języka Polskiego PWN (wydanie internetowe, www.sjp.pwn.pl).
Zdjęcia kabaretu Paranienormalni pozyskane z Internetu.

1 komentarz:

  1. Najlepsze określenie: człowiek-beton. Bez obrazy oczywiście, Ciekawie wyjaśnione pod względem językowym.Bardzo przydatne. Już nigdy oglądanie skeczy nie będzie takie samo :)

    OdpowiedzUsuń