Dla wielu osób językoznawstwo może wydawać się
skomplikowaną i mało zrozumiałą dziedziną nauk humanistycznych. Faktycznie jest
to dyscyplina niezwykle obszerna i zajmująca się językiem na wielu
płaszczyznach. Z drugiej strony właśnie dzięki temu możemy poznać język z tylu
ciekawych stron. Użytkownicy języka często nie zdają sobie sprawy z tego, że z
zagadnieniami związanymi z językoznawstwem spotykają się na co dzień, a jednym
z „miejsc”, gdzie mamy z nimi do czynienia są teksty kabaretowe. W dzisiejszym
odcinku cyklu „Z punktu widzenia językoznawcy” postaramy się przybliżyć Czytelnikom
w jaki sposób kabarety wykorzystują zasoby językoznawcze i jakich mechanizmów
używają, aby rozbawić nas językiem polskim. Kabaret, który wybraliśmy do
zilustrowania tematu to znana grupa „Paranienormalni”. Zapraszamy do lektury.
Mechanizmy
dowcipu językowego w tekstach kabaretu Paranienormalni.
Część 1.
Polisemia i homonimia
Najczęściej stosowanym przez kabaret Paranienormalni
mechanizmem dowcipu językowego jest zjawisko polisemii i homonimii.
Pierwsze z nich Słownik Języka Polskiego PWN definiuje następująco: możliwość
przypisania danemu wyrażeniu językowemu więcej niż jednej interpretacji
semantycznej, czyli mówiąc prościej jest to wieloznaczność wyrazów zależna
jednak o kontekstu. Homonimia to według tego samego słownika: identyczność
brzmienia i pisowni wyrazów mających różne znaczenia i zwykle też różne
pochodzenie. Należy nadmienić, że kwestia odróżnienia obu zjawisk to temat
wciąż dyskutowany przez badaczy języka. Dla potrzeb naszego felietonu ważne jest
jednak to, że mechanizm budowania dowcipów z wykorzystaniem obu zjawisk jest
bardzo zbliżony.
Żarty, w których są wykorzystane wyrazy wieloznaczne i
homonimiczne, odznaczają się naturalną dwoistością semantyczną. W zastosowaniu
takich słów kryje się potencjalny komizm oparty na nieporozumieniu i tę
właśnie okoliczność wyzyskuje dowcip.
Na polisemii i homonimii w sposób najbardziej
naturalny opiera się mechanizm zawiedzionego oczekiwania. Przykładem
obrazującym ten mechanizm może być skecz pt. „Blondynka”, gdzie tytułowa
bohaterka rozmawia przez telefon ze swoją najlepszą przyjaciółką. Oto fragment
ich dyskusji:
– A czekaj!
Ty podobno założyłaś jakieś kółko na uczelni? No to co się swojej
psiółce nie chwalisz, jakie kółko?
– Metalowe
na głowę?! Gabrycha, co ty chciałaś sobie i ludziom udowodnić?
Założyć kółko jest
formułą używaną zazwyczaj w sytuacji, gdy mowa o stowarzyszeniu jakiejś
grupy osób w określonym celu. Kółko i założyć to jednak wyrazy
wieloznaczne i w tym wypadku nie zostały zastosowane w sposób standardowy
i zasugerowany na początku wypowiedzi (założyć kółko na uczelni
jest sformułowaniem narzucającym nam skojarzenie o kółkach tworzonych w
placówkach oświatowych). Formuła założyć kółko uległa udosłownieniu i
oznacza tutaj włożenie sobie na głowę metalowego kółka. Mechanizm
zawiedzionego oczekiwania polega właśnie na tym, że zostaje przywołane
znaczenie zupełnie inne niż można było się tego spodziewać na początku. Mamy tu
do czynienia z obocznością treści dosłownej i wtórnej, przenośnej. Sąd
sugerowany został „zdegradowany”, co tworzy efekt śmieszności.
W skeczu pt. „Mars” przybyły na obcą planetę Ziemianin
jest zaskoczony tym, iż Marsjanie są bardzo dobrze poinformowani o tym, co
dzieje się na Ziemi. Pyta ich:
– A skąd wy
o tym wszystkim wiecie?
– No, jak
skąd? Przecież mamy talerze, nie?
– Aha,
latające spodki.
– Nie,
antenę satelitarną.
Talerz jest
wyrazem wieloznacznym, który pierwotnie oznacza okrągłe naczynie, ale ze
względu na podobieństwo kształtów służy także do określenia latającego spodka
czy anteny satelitarnej. Akcja skeczu rozgrywa się na Marsie, dlatego pierwszym
skojarzeniem nasuwającym się odbiorcy w rozmowie o talerzach jest oczywiście
pojazd kosmiczny. Realizacja treści innej niż oczekiwana jest tym bardziej
komiczna, że o ile niełatwo jest nam uwierzyć w istnienie kosmitów, o tyle
jeszcze trudniej wyobrazić sobie, że mieliby oni korzystać z anten
satelitarnych i oglądać w telewizji program o tym, co dzieje się na
Ziemi.
W tym samym skeczu pojawia się kolejny przykład.
Marsjanie, opowiadając o swych wycieczkach na Ziemię, wspominają:
– Ty, a
pamiętasz jak żeś po pijaku tym spodkiem zarył?
– Tyle się
Ziemniaków zleciało, że musiałem tam spodek zostawić.
– Gdzie, w
Roswell?
– Nie, w
Katowicach!
Roswell jest miastem w Stanach Zjednoczonych znanym z
rzekomego rozbicia się tam obiektu UFO. Nic więc dziwnego, że kiedy Marsjanie
mówią o pozostawieniu na Ziemi spodka, od razu nasuwa się skojarzenie z tą właśnie
miejscowością. Odpowiedź okazuje się zgoła inna i bardzo zaskakująca – chodzi
bowiem o Katowice, gdzie znajduje się hala widowiskowo-sportowa nazywana
„Spodkiem”. Wieloznaczność dotyczy więc tutaj słowa pospolitego, które
występuje też pod postacią nazwy własnej. Pomysł jest tym bardziej zabawny, że
znany obiekt architektoniczny został przedstawiony jako niezidentyfikowany
obiekt latający, pozostawiony na Ziemi przez nietrzeźwego kosmitę.
Ciekawym sposobem budowania dowcipu językowego jest
też tworzenie dialogów opartych na nieporozumieniu, wynikającym z
wieloznaczności wyrazów. Odpowiedź w takich dialogach uwzględnia inny (niż
w intencji pytającego) odcień semantyczny jednego z komponentów składających
się na pytanie. Przykład takiego zabiegu znajduje się w skeczu pt. Wesele po
chińsku, gdzie pan młody rozmawia z organizatorami wesela:
–
Chwileczkę, panowie… Bo my się chyba nie rozumiemy, panowie. Nie jest tak, jak
było
ustalone.
Miał być szwedzki stół, no i gdzie jest?
– Jest
szwedzki, tam! Szwedzki stół. A tam.
– Jaki
szwedzki stół?
– No,
szwedzki, z IKEŁY.
Szwedzki
stół jest
utartym związkiem wyrazowym, oznaczającym sposób serwowania posiłków, który
wywodzi się ze szwedzkiej tradycji. W tym przypadku rozmówcy nie doszli do
porozumienia, gdyż szwedzki stół został zinterpretowany przez
organizatorów wesela po prostu jako mebel wyprodukowany w Szwecji. IKEA (tutaj
żartobliwie wypowiedziana jako IKEŁA) jest szwedzką firmą specjalizującą się w
sprzedaży oraz produkcji mebli, a w dosłownym rozumieniu
dystrybutorem wspomnianego szwedzkiego stołu. Mamy więc do czynienia z
ożywieniem zatartej treści elementów frazeologizmu. Zastosowany tu zabieg
deleksykalizacji, zwracający się przeciw utartej formule służy tu jako
środek parodii, potęgujący komizm wynikający z nieporozumienia między
rozmówcami.
Kolejny przykład znajdziemy w skeczu pt. Pan i
władca, w którym rodzice rozmawiają o swoim dziecku:
– Tadeusz,
musimy porozmawiać o twoim synu […].
– Co z nim?
Mów kobieto…
– Tadeusz,
nie zauważyłeś, że on dojrzał?
– Do… Ha,
ha! Dojrzał, proszę cię?! Co on mógł dojrzeć z taką wadą wzroku? Ha, ha!
O matko…
Źródłem nieporozumienia stała się tutaj wieloznaczność
czasownika dojrzeć, a także jego konotacja, która zmienia się w
zależności od użytej formy (dojrzeć lub dojrzeć kogoś, coś).
Matce chodziło oczywiście o to, iż syn wydoroślał i dojrzał. Ojciec
odwołał się natomiast do innego znaczenia tego słowa, którym jest ‘zobaczyć,
dostrzec’, a ponieważ chłopak ma wadę wzroku, informacja o jego dojrzeniu
wywołała zdziwienie i śmiech rodziciela.
W skeczu pt. Modelowa Mariolka organizowany
jest pokaz naukowy, mający na celu omówienie jednego z aspektów kabaretu. Tutaj
pojawia się następny przykład dialogu opartego na nieporozumieniu:
– Drodzy
państwo, żeby omówić kolejny aspekt kabaretu, trzeba posłużyć się modelem,
a modelem
w tym przypadku będzie…
[wchodzi
Mariolka]
– Gabryśka!
Gabryśka! Gdzie ona jest? Bez wstydu. Gabryśka! […]
–
Przepraszam bardzo, ale co pani tutaj robi?
– No bo ja
tu miałam być kuwa modelką.
– Nie
modelką, a przykładowym modelem.
– A, a, o to
dobrze, że się przynajmniej nie ogoliłam.
Wspomnianym modelem miała być osoba stanowiąca w celach
naukowych wzorzec, przykład. Bohaterka nie zrozumiała jednak idei
przedstawienia, uznając je najwyraźniej za pokaz mody. Mariolka chciała
wystąpić w roli modelki (kobiety prezentującej modę) i pomyłki nie
uświadamiają jej nawet słowa profesora, który oświadcza, że potrzebują
przykładowego modela, a nie modelki. Ostatnie zdanie: A, a, o to dobrze, że
się przynajmniej nie ogoliłam wskazuje na to, że bohaterka nie uświadamia
sobie prawidłowego w tej sytuacji znaczenia słowa model, interpretując
je jako ‘mężczyznę prezentującego modę męską na pokazach’ (WSJP Dun). Zarzewiem
nieporozumienia stała się tu konfrontacja ludzi z różnych środowisk. Znaczenie
terminologiczne zostało zdemaskowane jako potoczne, co daje humorystyczny
efekt.
Kabaret Paranienormalni stworzył także teksty, w
których dowcip opiera się na oboczności znaczeń dosłownych oraz przenośnych
i nie ma charakteru tendencyjnego. Wzbudza natomiast inny rodzaj reakcji
komicznej: zadowolenie odbiorcy z nieoczekiwanego odkrycia harmonijnego
drugiego planu znaczeniowego w sformułowaniu, początkowo traktowanym jako
jednoznaczne (Buttler 2001). W takich żartach obie treści są równorzędne
i żadna nie ujawnia się jako podstawowa. Odbiorca znajduje się przez to
w stanie komicznie działającej rozterki, gdyż nie wie, jakie
znaczenie powinien zaktualizować. Paranienormalni budują takie żarty głównie na
zasadzie antropomorfizacji świata przedmiotów i umieszczenia go na wspólnej
płaszczyźnie ze światem ludzkim.
Jednym z takich tekstów jest Młotek i gwóźdź,
niemal w całości zbudowany na zasadzie wieloznaczności wyrazów. Tytułowym
przedmiotom, posiadającym ludzkie cechy i umiejętności, przypisane są
słowa, które możemy rozumieć w dwojaki sposób, zarówno dosłowny jak i
przenośny. Przykład pojawia się już na samym początku skeczu, gdy Młotek pyta:
–
Słuchajcie, nie widzieliście może Gwoździa? Co? Nie, nie bardzo? Taki przybity
trochę.
Nie widzieliście?
Ooo, jesteś!
Określenie przybity w odniesieniu do gwoździa
oznacza ‘umocowany, przytwierdzony’. Zważywszy jednak, że Gwóźdź jest
posiadającym cechy ludzkie bohaterem skeczu, słowo to można odczytać także w
sensie przenośnym, który w języku potocznym oznacza osobę przygnębioną,
zmartwioną. Leksemu tego można więc użyć zarówno w odniesieniu do zjawiska
fizycznego, jak i stanu psychicznego. Następnie pojawia się przykład:
– No, gdzieś
ty się tyle czasu podziewał, co?
– A tkwiło się to tu,
to tam, nie? Co nowego na budowie?
Tkwić w
odniesieniu do przedmiotów oznacza ‘pozostawać w miejscu wetknięcia’.
W języku potocznym, w odniesieniu do człowieka czasownik ten oznacza także
przebywanie w pewnym miejscu, na pewnym obszarze.W kolejnym przykładzie Młotek
mówi:
– Łeb mnie
strasznie boli, wiesz? No, słuchaj, jak ja się wczoraj nawaliłem
z kilofem, tak
żeśmy się skuli słuchaj,
no, impreza w „Castoramie” była słuchaj i ci mówię…
Czasownik walić w sensie dosłownym oznacza ‘uderzać’,
natomiast skuć – ‘usuwać coś z jakiejś powierzchni uderzając w to młotem,
kilofem’. Te znaczenia odnoszą się właśnie do przedmiotów, o których mowa w tym
fragmencie. Wyrazy te mają jednak jeszcze inne zastosowanie. W sensie
przenośnym używa się ich w języku potocznym w znaczeniu ‘znajdować się w stanie
upojenia alkoholowego, upić się’. Tę drugą treść sugerują nam słowa o imprezie
i jej nieprzyjemnym skutku, jakim jest złe samopoczucie Młotka (zdanie łeb
mnie strasznie boli odzwierciedla stan fizyczny, będący efektem nie tylko
dosłownego nawalenia i skucia, ale także metaforycznego).
W podobny sposób zbudowany jest tekst skeczu pt. Papieros.
Bohater – Robert – próbujący rzucić nikotynowy nałóg mówi: Normalnie, od
rana chodzi za mną papieros. Nie byłoby wątpliwości, co do znaczenia
tych słów, gdyby nie fakt, że po ich wypowiedzeniu przed mężczyzną stanął
zantropomorfizowany Papieros. Chodzi za mną papieros oznacza
metaforycznie, że bohater cały czas myśli o tym, żeby zapalić, natomiast w tym
skeczu realizuje się również dosłowne znaczenie tej frazy.
Następnie, podczas rozmowy Roberta z Papierosem padają
słowa: Oj, bo ja się wypaliłem chyba. Bohater mógł mieć na myśli
wypalenie w sensie dosłownym, ale także i przenośnym, oznaczającym
wyczerpanie sił i zapału.
Papieros nie może zrozumieć zachowania bohatera i z
wyrzutem mówi do niego: Najpierw mnie podjarałeś, a teraz rzucasz
(…) Słowo podjarać oprócz sensu dosłownego ‘zapalić’ posiada także
znaczenie przenośne, używane w języku potocznym, głównie młodzieżowym
‘zauroczyć kogoś, pobudzić zmysłowo’. Z kolei czasownik rzucać w języku
potocznym jest używany często w znaczeniu ‘opuszczać kogoś, kończyć związek’.
Pojawiają się więc aluzje do związku między kobietą i mężczyzną, z tym że
w roli płci pięknej występuje tu Papieros. Jest to swoista gra językowa, w
której nałóg człowieka przyrównany został do perypetii miłosnych między
dwojgiem ludzi.
Papieros próbuje namówić bohatera do złamania
postanowienia krzycząc: Rozpal mnie! Poza sensem dosłownym może tu
zostać zrealizowane także znaczenie przenośne. Rozpalenie w kontekście
erotycznym oznacza rozbudzenie czyjegoś pożądania. Mamy tu więc do czynienia z
narzuceniem dwu treści, z których jedna jest niewinna, a druga frywolna.
Widząc, że mężczyzna nie chce ulec pokusie, Papieros
zaczyna płakać. Robert komentuje to słowami: No nie rozklejaj się, bo
ci się tytoń wysypie, no… Podstawowe znaczenie zwrotu rozkleić się, odnoszącego
się do zjawiska fizycznego zostało uzupełnione o znaczenie
przenośne, używane w języku potocznym i nazywające zjawisko psychiczne:
‘wzruszyć się, popłakać się’. Bohater w końcu ulega namowom Papierosa i zgadza
się z nim spotkać po kolacji. Zadowolony kusiciel żegna się słowami: Dobra,
dobra, znam cię, na jednym się nie skończy, przyjdziemy całą paczką, ha!
Podstawą tego żartu stała się wieloznaczność słowa paczka, które
poza sensem dosłownym posiada także potoczne znaczenie przenośne: ‘grupa
zaprzyjaźnionych ludzi’.
W tekstach kabaretu Paranienormalni pojawiają się
także dwa przykłady homofonii. Homofony według Danuty Buttler są to
‘wyrazy identyczne brzmieniowo, lecz różniące się formą zapisu’. W skeczu pt. Blondynka
(Nowy chłopak) mamy do czynienia z przykładem homofonii. Mariolka w
rozmowie z Gabryśką mówi:
– A co
robisz? Bez kitu! Uczysz się? Co ty? Ty, Gabrycha, jak się człek dużo uczy, to
słyszałam,
że musi dużo magnezu jeść, wiesz? Masz? Jak nie masz, widziałam na
lodówce
masz ten
plastik, weź, tylko dużo popij, wiesz?
Związek homofoniczny łączy w tym przykładzie słowa magnez
i magnes (oba kończą się spółgłoską przedniojęzykowo-zębową, z tymże
jedno z nich dźwięczną, a drugie bezdźwięczną). Pierwsze z nich oznacza
pierwiastek chemiczny, będący też makroelementem niezbędnym dla zdrowia
człowieka. Drugie nazywa natomiast ‘ciało będące źródłem pola magnetycznego,
mające właściwości przyciągania niektórych przedmiotów’ (WSJP Dun). Źródłem
dowcipu jest nierozróżnianie tych słów przez Mariolkę, która radzi koleżance,
aby zamiast magnezu połknęła magnes. Mamy więc tutaj do czynienia z zamaskowanym
absurdem stwierdzenia, gdyż pierwsza część wypowiedzi maskuje znaczenie, które
wynika z części drugiej. W momencie realizacji niespodziewanego znaczenia
następuje „szok komiczny”.
Ciekawą odmianą dowcipu językowego są żarty
nieopisywane dotąd w polskiej literaturze stylistycznej, określane przez
niemieckich badaczy jako „komiczna antyteza” bądź „odwrócenie”. Dowcipy takie
zbudowane są z dwóch członów paralelnych wobec siebie pod względem
syntaktycznym, treściowo zaś jeden z nich jest odwróceniem sensu drugiego
(Buttler 2001).
Głównym bodźcem wywołującym efekt komiczny jest
sensowność obu paralelnych części. Takie żarty niewątpliwie zasługują na miano
gry i igraszki intelektualnej. Dodatkowym czynnikiem sprawczym komizmu może być
ukryte w nich ostrze satyryczne. Poczucie, że w sprawnym i logicznym odwróceniu
zawarto jeszcze kąśliwą treść, ośmieszającą lub demaskującą rzeczywistość,
intensyfikuje doznania komiczne (Buttler 2001). Potwierdza to przykład
pojawiający się w skeczu pt. Kariera na antenie:
– Ja się na
Włochach znam, bo Tomek to jest taki typ Włocha, a ja do Włochów to mam
nosa.
– Ta, chyba
włochy w nosie.
W powyższym fragmencie rozmowy matki z synem, kobieta
twierdzi, że do Włochów ma nosa (frazeologizm mieć nosa do czegoś
oznacza ‘mieć wyczucie, dobrze się na czymś znać’). Mężczyzna odpowiada
rodzicielce z przekąsem chyba włochy w nosie. Podstawą odwrócenia
sensu stała się więc wieloznaczność słowa włochy, będącego jednocześnie
augmentatywem wyrazu włosy oraz – gdy piszemy je wielką literą – nazwą
własną państwa (w tym przypadku nazwą narodowości, na co wskazuje użyta tu
forma dopełniacza Włochów). Przekręcenie treści pełni rolę ironiczną,
pokazuje spore wątpliwości syna, co do prawdziwości słów matki. Uważa on, że są
to z jej strony puste przechwałki, niemające pokrycia w rzeczywistości, dlatego
zmienia ich sens na ośmieszający i kompromitujący kobietę. Żartobliwy efekt
tworzy nie tylko zręczne odwrócenie sensu, lecz także degradacja znaczenia i
satyryczna wymowa konstrukcji.
Neologizmy semantyczne nie są komiczne w swej istocie,
komiczne natomiast może być to, co naturalne, a jednocześnie niecodzienne i
zaskakujące. Neosemantyzmy spełniają jedynie drugi warunek, pozbawione
są bowiem pozornej tradycyjności. Dowcip wykorzystuje fakt, iż słowo może mieć
różne znaczenia realne ze względu na ogólny charakter wyrazu i tworzy
dodatkowe, niespotykane dotąd znaczenie. Komiczny efekt zostaje osiągnięty nie
tylko poprzez nadanie wyrazowi nowej i zaskakującej treści, ale także
przez skontrastowanie jej ze znaczeniem tradycyjnym.
Żartobliwy mechanizm, polegający na narzuceniu wyrazowi
znaczenia odpowiadającego jego budowie można nazwać przewartościowaniem
semantycznym. Typowa dla tych formacji swoboda powiązań z podstawą
słowotwórczą umożliwia stwarzanie rozmaitych neosemantyzmów.
W tekstach kabaretu Paranienormalni pojawia się kilka
ciekawych neosemantyzmów. Jeden z nich pochodzi ze skeczu pt. Mars,
którego tematem jest spotkanie przybyłego na tytułową planetę człowieka z dwoma
Marsjanami. Jeden z nich informuje swojego przyjaciela o przybyciu gościa:
– Chłopak
dopiero co z Ziemi przyleciał!
– Ziemniak!
– No.
– A wygląda
jak burak.
Został tu użyty neosemantyzm mający swe źródła w
tekstach typu: Polska dla Polaków, Ziemia dla Ziemniaków, Księżyc dla księży.
Ziemniak i Ziemianin to słowa, które mają taki sam wyraz
podstawowy, stąd pomysł na zabawny neosemantyzm. Dowcipne jest tu zestawienie
nazwy pospolitej warzywa z nazwą własną określającą mieszkańca planety. Mamy tu
do czynienia z procesem degradacji i reifikacji językowej, gdyż Ziemianinowi
odebrano człowiecze cechy i umieszczono go na tej samej płaszczyźnie, na której
znajdują się przedmioty. Dowcip ten powstał przez utworzenie homonimu
morfologicznego istniejącego wyrazu, a więc dzięki wykorzystaniu formalnej
identyczności słów, będących derywatami od różnych podstaw: (w tym przypadku
podstawami są: ziemia – gleba oraz Ziemia – planeta). Obserwujemy
tu żartobliwe przewartościowanie słowotwórcze, wyodrębniające w wyrazie wtórny
sufiks. Dowcip ten wykorzystuje bowiem fakt istnienia formacji takich jak: Polak,
Słowak, Austriak, a więc nazw mieszkańców utworzonych przez
dodanie przyrostka –ak. Efekt komizmu potęguje w tym fragmencie także
ostatnie zdanie: A wygląda jak burak. W języku potocznym burak to
nie tylko warzywo, ale także pejoratywne określenie człowieka bez ogłady. Wybór
tego słowa jest motywowany niewątpliwie także przynależnością do tego samego
pola semantycznego, co wyraz ziemniak.
Karolina Bożek
Koniec części pierwszej.
Bibliografia
Buttler
D., Polski dowcip językowy, Warszawa 2001.
Michał
Głowiński, Teresa Kostkiewiczowa, Aleksandra Okopień-Sławińska, Janusz
Sławiński, Słownik terminów literackich
pod
red. Janusza Sławińskiego, wyd. drugie poszerzone i poprawione,
Wrocław
– Warszawa – Kraków – Gdańsk – Łódź
1988.
Pajdzińska
A., Frazeologizmy jako tworzywo współczesnej poezji, Lublin 1993.
Słownik
Języka Polskiego PWN (wydanie internetowe, www.sjp.pwn.pl).
Zdjęcia
kabaretu Paranienormalni pozyskane z Internetu.
Słownik
Języka Polskiego PWN (wydanie internetowe, www.sjp.pwn.pl).
Zdjęcia
kabaretu Paranienormalni pozyskane z Internetu.
Najlepsze określenie: człowiek-beton. Bez obrazy oczywiście, Ciekawie wyjaśnione pod względem językowym.Bardzo przydatne. Już nigdy oglądanie skeczy nie będzie takie samo :)
OdpowiedzUsuń